Od jakiegoś czasu jednym z ważniejszych urządzeń w mojej kuchni jest młynek do zbóż KoMo. Z racji tego, iż do naszej bezglutenowej trylogii książek przygotowywałam mnóstwo przepisów z użyciem mąki, w końcu młynek musiał się pojawić w moim życiu – zarówno z powodów ekonomicznych (domowa mąka jest tańsza), jak i jakościowych (domowa mąka jest lepsza). O młynku napisałam w książce „Święta bez pszenicy”, a szerzej na blogu, w tym wpisie. Zarówno ja, jak i mój partner, piekący niemal codziennie swoje bezglutenowe chleby, nie wyobrażamy sobie bez niego naszych kuchennych czarów! Kiedyś wzdychałam do KitchenAida, ale okazuje się, że zwykły mikser za niecałe 100 zł, bez misy ani innych wodotrysków, w zupełności mi wystarcza. Za to pragnienie posiadania Vitamixa mi nie przeszło i żaden blender, który miałam wcześniej, nie spełnił moich oczekiwań. Gdy w końcu w mojej kuchni pojawił się Vitamix, zajął w niej bardzo ważne miejsce. Jeśli dużo gotujesz, miksujesz i lubisz robić domowe pasty, hummusy, masła orzechowe, koktajle, zupy kremy, lody itp., jest to urządzenie, które na pewno bardzo ułatwi ci ich przygotowanie.
Recenzja będzie – jak to u mnie – długa. Ale przeczytaj całą, jeśli nadal się wahasz, czy warto wydać od 2 do 4 tysięcy złotych na blender Vitamix. Ja korzystam z blendera Vitamix Super TNC 5200, widocznego na pierwszym zdjęciu.
Inne blendery
Zanim zaczęłam korzystać z Vitamixa, używałam różnych innych blenderów. Ale, niestety, wszystkie były za słabe na moje potrzeby. Koktajle miały farfocle, miksowanie ciecierzycy na hummus albo orzeszków ziemnych na masełko było koszmarem. Składniki osadzały się na ściankach, blendery wyły, a nożyki mieliły powietrze. Co chwilę musiałam zdejmować pokrywę, popychać składniki w stronę noży i włączać blender na kilka sekund, by zaraz powtarzać całą procedurę od nowa. Wszystko chciałam robić sama, zamiast kupować gotowce, ale moja cierpliwość była na wyczerpaniu. Skończyło się na tym, że pierwszy blender, plastikowy, trafił do czeluści szafy, drugi – ze szklanym kielichem – spalił się po kilku sesjach, choć miksowałam w nim głównie koktajle owocowe (z cięższymi masami sobie kompletnie nie radził). A ja zaczęłam szukać gotowców o dobrym składzie, żeby oszczędzić sobie męczarni.
Trzeci blender, a właściwie miniblender (Philipsa, podobny do tego), jest ze mną do dziś, ale ma tak małą pojemność, że używam go tylko do niektórych rzeczy. Najczęściej, gdy potrzebuję niewielkiej porcji – w takich przypadkach nie chce mi się wyciągać VItamixa, bo jest za duży, za ciężki i po prostu łatwiej jest mi umyć kielich miniblendera, wielkości wysokiej szklanki, niż ogromny kielich Vitamixa. W miniblenderze Philipsa mielę na mąkę niewielkie ilości nasion lnu lub chia (w młynku do zboża samych zemleć się nie da, bo są zbyt tłuste i młynek się zaklei, natomiast Vitamix jest za duży na tak małe porcje). Mielę w nim również niewielkie ilości ksylitolu na puder albo np. suszony czosnek – też na proszek, którego później używam jako wspaniałej, naturalnej przyprawy (o sposobach domowego suszenia czosnku pisałam w książce „Kuchnia polska bez pszenicy”).
W miniblenderze miksuję także niewielkie ilości mokrych rzeczy, np. małą porcję pieczonej dyni, której potrzebuję do kremu. Powód jest taki sam, jak wyżej – dla tak małych ilości nie chce mi się wyciągać ani później myć Vitamixa. Ale jest jeszcze jedno: z malutkimi ilościami składników Vitamix nie radzi sobie dobrze, co właściwie nie jest niczym zaskakującym. Nie do tego został stworzony tak mocny i duży blender, zwany przez niektórych użytkowników „kombajnem”, by zmiksować na papkę pół moreli… Całe wiaderko moreli to co innego! W mojej kuchni Vitamix oraz miniblender Philipsa idealnie się uzupełniają.
Co w vitamixowym pudełku?
Tyle o mojej blenderowej przeszłości, teraz o samym Vitamixie. Pudełko jest ogromne. W moim pudełku znajduje się podstawa (bardzo ciężka), 2-litrowy kielich (ewentualnie dwa kielichy – jeden standardowy, drugi do suchych produktów, zwany Dry Blade), pokrywka do kielicha z zatyczkami (ewentualnie dwie, dla obu kielichów) oraz tamper (niezbędne, cudowne akcesorium, dzięki któremu można popychać składniki w stronę ostrza, bez konieczności wyłączania urządzenia i otwierania pokrywy). W moim pudełku znajdowała się także instrukcja obsługi (jest i po polsku) oraz dwie książki z przepisami. Niestety, obie książki są obcojęzyczne – zawierają przepisy po angielsku, francusku, niemiecku oraz hiszpańsku. Jedna z książek jest w postaci segregatora z dołączoną płytą CD z przepisami oraz poradami technicznymi.
Estetyka, materiał i waga
Mój model, czyli Vitamix TNC 5200, to model już mocno zasłużony. Nie jest to urządzenie o nowoczesnym, lekkim designie, ale nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Ważna jest użyteczność. Najmniej z całego zestawu podobają mi się pokrywki. Wyglądają tak, jakby zostały ociosane z grubego, dziwnego tworzywa. Po prostu nie pasują mi do w sumie dość schludnej podstawy. Na początku pokrywki trochę dziwnie pachną, ale na szczęście wystarczy dobrze je wyszorować i zapach znika. Co ważne, zarówno kielich, jak i pokrywki, zostały wykonane z bezpiecznego tworzywa (BPA-free).
Oczywiście szklany kielich byłby może fajniejszy, ale… prawdopodobnie blender nie mógłby osiągać tak wysokich obrotów (byłby słabszy), a poza tym nie można by było ustawiać go na podstawie i zdejmować z niej tak łatwo (o tym za chwilę). O ciężarze i kruchości szklanych blenderów nie wspomnę. Mycie mojego wielkiego szklanego kielicha wspominam mało sympatycznie…
Ze względu na wagę podstawy, warto postawić blender na kuchennym blacie na stałe – jeśli masz na to miejsce. Ja niestety nie mam, pierwszeństwo ma bowiem częściej jednak (codziennie) przez nas wykorzystywany młynek do zbóż, a blaty w mojej niewielkiej kuchni nie ciągną się w nieskończoność… Dlatego za każdym razem wyciągam Vitamixa z szafki, chwytając podstawę mocno obiema dłońmi i taszcząc ją na blat. Odrobina ćwiczeń fizycznych w kuchni nie zaszkodzi 🙂
Tamper – bez niego ani rusz!
Tamper to niezwykle istotny element Vitamixa. Pozwala na popychanie składników w stronę ostrzy bez zatrzymywania silnika ani otwierania pokrywy, co niezwykle usprawnia pracę i jest szczególnie ważne w przypadku ciężkich, zwartych mas. Gdy coś miksujesz, wystarczy wyjąć korek z pokrywki kielicha, w powstały otwór włożyć tamper i popchnąć w stronę ostrzy składniki, które zatrzymały się na ściankach lub które, z powodu dużej ilości składników w kielichu, nie zostały jeszcze zmiksowane.
Kielich, pokrywka i tamper są tak skonstruowane, by tamper nie mógł dotknąć ostrzy. Możesz obracać nim dowolnie, popychać składniki z rogów bądź ze ścianek albo znajdujące się na środku, bez obaw, że coś może się uszkodzić. Pamiętaj tylko, by używać tampera tylko wtedy, gdy na kielichu jest założona pokrywka. Jeśli spróbujesz popchnąć składniki bez pokrywki na kielichu, tamper może się dostać w wir niezwykle ostrych nożyków, co skończy się na pewno uszkodzeniem tampera, a może i czegoś więcej…
Połączenie – zaskoczenie
A teraz rzecz, która – poza mocą urządzenia – była dla mnie największym zaskoczeniem. Sposób połączenia podstawy z kielichem. We wszystkich innych blenderach, jakie znam, kielich zawsze łączony jest z podstawą bardzo solidnie, na sztywno. Albo się go wkręca (jak w moim szklanym, trwało to dość długo i było niewygodne, a później trzeba było jeszcze dodatkowo zatrzasnąć), albo wpina się kielich lub zazębia w jakiś w inny sposób. Chodzi o to, by podczas pracy urządzenia kielich został na miejscu. Oczywiście na koniec trzeba go odkręcić, odpiąć itp. Czasem bywają z tym problemy… Zdarzyło mi się dwa razy wołać mojego mężczyznę do pomocy! Z kolei w miniblenderze Philipsa co jakiś czas kruszy się któryś z „bolców”, trzymających kielich na miejscu. Gdy ukruszą się wszystkie, trzeba będzie kupić nowy egzemplarz. Nie jest to co prawda duży wydatek (100-160 zł), ale jednak…
W Vitamixie sprawa wygląda zupełnie inaczej. I o niebo lepiej! Kielich po prostu stawia się na podstawie, między czterema gumowymi wypustkami. Stoi on sobie dosyć luźno, zaskakująco luźno, jak na takie urządzenie. Jeśli go mocno popchniesz (oczywiście kiedy jest wyłączony), to może się zachwiać i nawet spaść z podstawy (zaufaj mi, nie rób tego w domu, szkoda by było, gdyby twój kielich się uszkodził). Głupio się przyznać, ale gdy pierwszy raz włączyłam swój Vitamix, byłam przerażona, że stoi on tak luźno, a nawet skontaktowałam się z dystrybutorem i zapytałam, czy przypadkiem w moim egzemplarzu nie brakuje jakiejś części. Nie sprawdziłam w instrukcji, na opakowaniu ani na zdjęciach w internecie – po prostu byłam przekonana, że tak nie powinno to wyglądać, że kielich nie powinien mieć luzów. Ot, przyzwyczajenia z poprzednich urządzeń, nie tylko z blenderów (weźmy chociaż wyciskarkę do warzyw i owoców).
Miły pan wyjaśnił mi, że: „To jest specjalnie zaprojektowane w ten sposób, aby urządzenie przy bardzo ciężki pracach ruszało kielichem, a nie blenderem, który skakałby po blacie. Proszę wziąć pod uwagę, że blender dysponuje dużą mocą”. Przeczytałam, przyjęłam, zrozumiałam. Mimo to przy pierwszych miksowaniach i tak „ubezpieczałam” blender ręką, bojąc się, że jednak może się przewrócić. Nie przewrócił się. Nawet przy bardzo ciężkich pracach.
Takie mocowanie kielicha na podstawie (jeśli w ogóle można to nazwać mocowaniem) jest niezwykle wygodne. Załóżmy, że smażysz naleśniki i nagle nachodzi cię ochota na koktajl. Jedną ręką przewracasz naleśnik, a drugą chwytasz kielich i stawiasz go na podstawie. To takie proste. Wrzucasz do niego, co masz dobrego pod ręką, np. jabłka, banany, szpinak (może być z ogonkami, bo i tak zmiksują się na idealnie gładki koktajl). Mocujesz pokrywę (tu może się przydać odrobina siły albo druga ręka, chyba że zamocujesz pokrywę na kielichu wcześniej), włączasz. W tym czasie drugą ręką chwytasz patelnię i zsuwasz z niej gotowy naleśnik prosto na talerz.
Moc
Vitamix to blender produkcji amerykańskiej, z niezwykle mocnym silnikiem: 1200 W, regulacja prędkości od 1,000 do 24,000 obrotów na minutę, a w opcji turbo nawet do 30,000 obr/min. Po prostu WOW! Właśnie za tę moc użytkownicy od lat kochają Vitamixy 🙂
Co można w nim zrobić?
Dzięki mocnemu silnikowi urządzenie radzi sobie z nawet bardzo ciężkimi i zwartymi masami (masło orzechowe, mielenie kasz czy mrożonych owoców na gładką masę). W Vitamixie można zrobić naprawdę mnóstwo rzeczy, np. idealnie gładkie koktajle owocowe, owocowo-warzywne lub owocowo-lodowe (z kostkami lodu, które blender skruszy), zupy kremy (z ugotowanych wcześniej i ostudzonych warzyw), lody oraz sorbety z mrożonych owoców, pasty i pasztety, gładkie sosy i purée lub grudkowate pesto, masła orzechowe, kremy czekoladowe lub orzechowe, a nawet masy chlebowe czy „mleka” roślinne. W kielichu do suchych składników, który można sobie dodatkowo zamówić (lub kupić wersję Super, do której kielich jest dołączony), można zemleć rozmaite ziarna na mąkę. Ja mielę w nim suche wafle na miazgę używaną do masowej w mojej kuchni produkcji tej superczekolady 🙂
Urządzenie blenduje, miksuje, miele i ubija rozmaite produkty (choć nie tak, jak ubija się białka jajek czy wodę z ciecierzycy na pianę), a nawet kruszy lód. Obroty silnika można regulować w dużym zakresie, dzięki tej regulacji uzyskasz pożądaną konsystencję produktów. Droższe modele mają dodatkowo automatyczne programy, np. do smoothies, mrożonych deserów czy przygotowywania gorących zup, ale nawet tańszy model poradzi sobie z takimi daniami. Wystarczy odpowiednio regulować moc. Zacznij od mniejszej i stopniowo ją zwiększaj, w razie potrzeby. Albo włączaj i wyłączaj silnik tylko na chwilę, regulując w ten sposób rozdrabnianie składników.
Jeśli wyjmiesz korek z pokrywki kielicha, możesz nie tylko popychać składniki tamperem, bez przerywania miksowania, lecz także dorzucać kolejne produkty. Ale to oczywistość – każdy blender to ma 🙂
Czego ja w nim nie robię
Nie miksuję w Vitamixie małych ilości produktów, o czym pisałam już wcześniej. Częściowo dlatego, że nie chce mi się wyciągać go z szafki po to, by zemleć 2 łyżki nasion chia (wolę użyć mniejszego, lżejszego i łatwiejszego do czyszczenia miniblendera), a częściowo dlatego, że z małymi ilościami produktów blender nie radzi sobie tak dobrze, jak z większymi. I nie ma w tym nic dziwnego. Wielka moc Vitamixa po coś jest – nie po to, by zmiksować na masło trzy orzechy laskowe, to się nie uda. Ale już kilka garści orzechów – jak najbardziej. Dlatego Vitamix jest idealny dla rodzin lub gdy trzeba przygotować na raz więcej porcji lub coś na zapas.
Nie siekam w nim warzyw. Nie lubię. Albo nie potrafię 🙂 Zawsze wychodzą mi nierówne. Wolę posiekać ręcznie. Może kiedyś się przekonam 🙂
Nie wykorzystuję też Vitamixa do przygotowania mąki, choć specjalnie do tego celu stworzono dodatkowy kielich Dry Blade. Dlaczego nie używam go do mielenia zbóż na mąkę? Po pierwsze dlatego, że mam młynek do mielenia zbóż i jest on dla mnie jednak wygodniejszy i bardziej precyzyjny. Mogę go ustawić w dowolnej pozycji, od mielenia bardzo drobnego do grubego. Pomiędzy dwoma skrajnymi ustawieniami jest dwadzieścia pośrednich! Wsypuję zboże, kaszę lub ich mieszankę do misy, ustawiam pożądaną grubość mielenia, zakrywam misę, włączam młynek i idę zająć się innymi sprawami (choć dużo nie zrobię, bo mielenie jest błyskawiczne). Robiąc mąkę w Vitamixie, ciągle musiałam stać przy urządzeniu i kontrolować stopień zmielenia, wyłączać, sprawdzać, włączać, by jeszcze się domieliło, po czym po chwili okazywało się, że składniki zostały rozdrobnione nadmiernie. Dodatkowym minusem dla mnie jest to, że za każdym razem uzyskiwałam nieco inne rozdrobnienie. W młynku na danym ustawieniu zawsze otrzymuję taką samą mąkę. I mam wrażenie, że mąka z młynka jest bardziej „puszysta”, napowietrzona.
Dla mnie to wszystko jest ważne, ponieważ spędzając tak dużo czasu w kuchni i eksperymentując z bezglutenowymi mąkami, widzę, że jakość i stopień rozdrobnienia mąki mają bardzo duży wpływ na efekt końcowy, czyli na to, czy moja potrawa będzie udana. Jeśli jednak używasz tylko mąki ze sklepu, ta zrobiona w Vitamixie będzie od niej o niebo lepsza (ta z profesjonalnego młynka będzie po prostu jeszcze o jedno „niebko” lepsza niż vitamixowa).
Podsumowując temat kielicha Dry Blade i mielenia w nim zbóż na mąkę. Kielich warto mieć, bo można w nim, poza zbożami, rozdrobnić także orzechy, nasiona, pestki czy suchy wafel 🙂 Ksylitol na puder, a pewnie i kawę (nie piję, nie próbowałam). Jeżeli nie masz żadnego innego blendera czy miniblendera, o którym pisałam wyżej, ani tym bardziej młynka do zbóż, to warto mieć kielich Dry Blade i robić w nim to wszystko, o czym mowa wyżej + mielenie zbóż na mąkę. A jeśli planujesz kupić młynek do zbóż albo nie zamierzasz robić mąki w domu (choć szkoda, polecam, bo domowa mąka to naprawdę produkt innej jakości), to ten kielich możesz sobie odpuścić. W zupełności wystarczy ci główny kielich Vitamixa.
Czyszczenie
Dzióbki dzbanków są tak wyprofilowane, że nic nie skapuje ani nie wysypuje się tam, gdzie nie powinno, co jest dla wszystkich oczywistą cudownością. W tym miejscu wspomnę mój poprzedni, ważący tonę kielich z grubego szkła, z którego po nalaniu koktajlu do szklanki kapało na blat, podłogę itd. Koszmar. Z Vitamixa nic nie kapie. Duży plus.
Za pomocą silikonowej szpatułki można wyjąć większość rzeczy z dna Vitamixa, nawet bardziej gęste masy. Nie zawsze da się do czysta i nie zawsze trwa to sekundę, nie oszukujmy się – nożyki zamocowane w dnie jednak trochę przeszkadzają – ale mimo iż nie przepadam za czyszczeniem i wyskrobywaniem zawartości z kielichów blenderów, to z Vitamixem naprawdę nie jest najgorzej.
Umyć najlepiej na świeżo. Wystarczy do opróżnionego kielicha wlać trochę wody z kapką płynu do naczyń i włączyć na moment, by urządzenie samo się oczyściło.
Głośność
To chyba – poza ceną (która jest właściwie uzasadniona) i dziwną pokrywką kielicha (no cóż…) – jedyny minus Vitamixa. A przynajmniej mojego modelu, bo podobno nowsze modele są nieco cichsze. Vitamix to bardzo mocny blender. I bardzo głośny. Miksując po godzinie 23, na wysokich obrotach, możesz obudzić domowników, a być może nawet sąsiadów. Mogłoby być trochę ciszej, ale coś za coś. Albo moc i funkcjonalność, która bije konkurencję na głowę, albo silnik mruczący kołysanki i frustracja użytkownika… Ja mimo wszystko wolę przełknąć od czasu do czasu te decybele.
Warto
Producent daje na blender 7 lat gwarancji, a na kielich Dry Blade 2 lata gwarancji. To urządzenie, w które naprawdę warto zainwestować, bo każdemu kucharzowi zaoszczędzi dużo czasu i energii, a dodatkowo zaoszczędzi także pieniądze, ponieważ zamiast przepłacać, np. za gotowe mąki, pasty do kanapek czy masła orzechowe, których skład nie zawsze jest zadowalający i wolny od składników, których akurat nie możesz jeść, łatwo i szybko przygotujesz je samodzielnie w swoim domu! Vitamix jest niezwykle łatwy w obsłudze. Mój model ma z przodu trzy elementy sterujące: włącznik/wyłącznik, pokrętło mocy oraz przełącznik na tryb turbo. To urządzenie solidne, wykonane z dobrych materiałów, które na pewno przetrwa wiele lat intensywnego użytkowania i da dużo radości.
Więcej…
Pełną ofertę Vitamixów, z możliwością zakupu, znajdziecie na stronie www.bestblender.pl.